Wzór zaczerpnęłam z bloga Penelopis. Od siebie dodałam napis "Nie ma jak w domu", rok, w którym przypadła parapetówka (zbiegło się to z końcem roku, w którym dom był wykańczany) oraz nazwą projektu, z którego był budowany (pozdrawiam obdarowanych, jeśli czytają ;-) ).
I dwa pozostałe, z później doszytą datą - niestety zapomniałam o zdjęciu po oprawie :-(
Przy okazji zamieszczania tego posta mam jednak refleksję, dlaczego tak często w naszych domach pojawia się "Home Sweet Home" a nie nasze:
- "Nie ma jak w domu"
- "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej"
- "Tam dom Twój, gdzie serce Twoje"
- "Cudza strzecha - nie pociecha"
- "W domu jak w raju"
- "Każda droga jest mierzona drogą do domu"
i jeszcze okołotematyczne:
- "(Dom) ciasny, ale własny"
- "Wolność Tomku w swoim domku"
- "Dobra gospodyni dom wesołym czyni"
- "Czym chata bogata, tym rada"
- "Gość w dom, Bóg w dom"
- "Nie istnieje dom, gdy kobieta hula"
Spory wybór, prawda?
Jeśli za długie i nie pasuje itp. to zawsze jeszcze można postawić na inwencję własną, np. "Dom przez D", "Mój Dom", "Kochany Dom" itd.
Wiem, że będę jak pani od polaka, jak zacytuję "ekscytarza, co brząka po słowie” - Mikołaja Reja:
"A niechaj narodowie wżdy postronni znają, / iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają".
Albo jak pani od historii, że była już rusyfikacja i germanizacja, a okupant wiedział, co robi, bo wraz z zanikiem polskiej mowy nasz naród przestałby istnieć... a teraz na własne życzenie mamy ticzerkę a nie nauczycielkę, handmade zamiast rękodzieła i sweethoma ;-)
Zdaję sobie sprawę, że trudno się przed tym "obronić", że jest coś, co nas fascynuje w czymś obcym, z dalekich (lub bliższych) krajów, że czasem warto czerpać, a czasem... robi się to nieumyślnie. Sama łapię się na tym, że na potwierdzenie komuś czegoś mówię: "dokładnie" robiąc kalkę językową.
Mam też kilka wzorów z "Home Sweet Home" na dysku komputera w "inspiracjach"...
Tak się nad sobą zastanowiłam, po co nam anglojęzyczne "Home Sweet Home", kiedy mamy tak szeroki wachlarz przysłów i złotych myśli po polsku? :-)
Tosiu, jak byś czytała w moich myślach. Też nie dawno zastanawiałam się dlaczego na przykład w blogach jest dużo tusali, salii i innych dziwadeł. A przecież można powiedzieć zrobię kurs haftu, szycia, organizuję konkurs a nie candy. Przecież nasz język jest piękny." Klucze" do własnych domów są pięknym prezentem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Dorota.
Masz rację...Słit hołmów jest pełno, a tak mało naszych domów...
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z pamiątką, świetne wykonanie i dobry temat do chwili namysłu..
No tak dużo racji jest w tym co piszesz,ale problem w tym ze te przyslowia czesto nie pasują mi do haftu-za dużo liter.
OdpowiedzUsuńAle obrazek super. Piekny prezent.
Po przeczytaniu Pani posta w pełni sobie to uświadomiłam i zgadzam się całkowicie :) Książki też najczęściej czytam polskich Autorów, a teraz postanowiłam, że nie wyszyję niczego w języku angielskim.
OdpowiedzUsuńŚwietne obrazki. Na pewno obdarowani będą bardzo szczęśliwi :)
Dziękuję za ten post i "uświadomienie" :)
Dziękuję za odwiedziny, miłe słowa i pozostawienie wpisu :-) Bardzo mi miło a świadomość, że choć do jednej osoby trafiłam to już dla mnie sukces :-) Pozdrawiam i zapraszam ponownie :-)
UsuńTak bardzo mi się to podoba,że mam straszną ochotę zapapugowac:)
OdpowiedzUsuńTyle fajnych rzeczy u Ciebie ,że postanowilam zostac u Ciebie:)
Łączę serdeczności
Dziękuję Imawe - za odwiedziny i ciepłe słowa. Rozgość się :-) A papugować można :-) Jeśli będzie to "Nie ma jak w domu" zamiast kolejnego sweetohome'a ;-) będzie mi tym bardziej miło ;-)
OdpowiedzUsuń