poniedziałek, 22 grudnia 2014

Idą gąski, idą... Krzesełko, komódka i obrazek z gąską.

Dziś pokażę wam moją pierwszą pracę wykonaną metodą decoupage. Było to krzesełko starszej córci.
Przed metamorfozą wyglądało tak:


Zdjęcie wygrzebałam gdzieś z "archiwum domowego", bo oczywiście w ferworze metamorfozy zapomniałam zrobić ;-)

A po przemalowaniu i "zdekupażowaniu" wygląda tak:
Nie jest idealne i jak będę miała czas to pewnie go jeszcze dopracuję (chyba dopiero dla wnuków ;-) ), ale jak na pierwsza pracę to ujdzie ;-) 
Nie wiedziałam wtedy jeszcze o klejeniu metodą "na żelazko" i się okropnie namęczyłam, żeby tak duży motyw przykleić na powierzchni krzesełka...

 
W miejscu sęka powstało słoneczko namalowane... kredką ;-)
Niestety niebieska farba nieco się zmyła - bo... użyłam akwarelki.
Zielone tło na dole to lateksowa farba do ścian pozostała po malowaniu przedpokoju...
A krzesełko pobieliłam farbą do grzejników rozcieńczoną z wodą.
No cóż - projekt z założenia był niskobudżetowy.

 
 Dokleiłam też drewniany dekor. Nie bieliłam go, żeby krzesełko pasowało do stolika w okleinie drewnopodobnej.
 

Jako kolejna praca powstała komódka z IKEI- do kompletu :-)

I obrazek :-)


Rameczka też jest z IKEI

sobota, 6 grudnia 2014

Puszka na kwiaty

Przy okazji wizyty na budowie rzuciła mi się w oczy puszka po farbie - służyła jako tymczasowy pojemnik na drobny złom. Pomyślałam, że jak ją pomaluję, to będzie z niej fajna osłonka na doniczkę do ogrodu.
Niestety jedyna farba, jaką miałam do metalu była srebrna - plus taki, że nie wymagała podkładu i można nią było malować na rdzę. Niech i będzie. Projekt miał być niskobudżetowy i chciałam wykorzystać to co miałam.
Oczywiście nie mogłam jej tylko pomalować - musiały być dodatkowe "ozdóbki" ;-) Przykleiłam róże wycięte z serwetki (nie wiem, czy wikol je "utrzyma" jak puszka będzie poddana warunkom atmosferycznym - podobnie jak lakier do drewna, którym zabezpieczyłam całość).
Aby zdążyć na "Siłownię Twórczą" markerem dopisałam "Ogród" - nie był to dobry pomysł i puszka nie wygląda tak jak chciałam, ale na pewno ją jeszcze kiedyś przerobię.




środa, 3 grudnia 2014

Czapka z różą

To moja pierwsza czapka na szydełku - w ramach ćwiczeń przed czapeczkami dla moich Żabek zrobiłam czapkę dla siebie. Nie do końca pasują mi te pasy (miał być efekt melanżu, ale nie udało mi się dostać takiej włóczki jak chciałam), ale pasuje do mojej apaszki i dobrze się ją nosi :-)
 

 Ściągacz można zostawić prosty i nosić czapkę jak "smerfetkę" albo...
 wywinąć go do góry ;-)
 Żeby było ładniej dodałam różyczkę na szydełku.

 Czapkę zgłosiłam do "Siłowni Twórczej" pt. "Róża - królowa kwiatów" na Turkusowym hamaku.
Wygrała inna praca, ale to nic - liczy się przecież zabawa, a wszystkie prace były naprawdę śliczne :-)


I jeszcze informacje techniczne:
Włóczka Opus GRETA MULTI
100g/410 m 65% akryl, 35% wełna merino
szydełko nr 2,5 (lepsze by było większe, ale to moje było do wełny i dało radę ;-) )
Czapka wykonana półsłupkami, ściągacz półsłupkami reliefowymi

niedziela, 9 listopada 2014

Klucz do Patynowego Domku

Przypadkowo w stercie drewna na opał rzuciła mi się w oczy deseczka. Od razu dostrzegłam w niej "potencjał" do zdobienia ściany w przedsionku naszego Patynowego Domku.
Deskę nieco tylko wygładziłam papierem ściernym i ozdobiłam.

Początkowo miała być bielona, a zdobić ją miały jedynie napisy i motyw klucza w "niedbale" zarysowanym cienkim obramowaniu. Przeglądając jednak serwetki nie mogłam się oprzeć motywowi domku :-)

Przeprowadzka zaplanowana na 2015 r. (jak nie zdążymy - będzie łatwo przerobić 5 na 6 ;-) , więc taką datę zamieściłam na desce, choć miałam dylemat, czy jednak 2014 nie będzie bardziej odpowiedni z uwagi na większość wykonanych prac w tym roku ;-)



P.S. Może grubszy sznurek by bardziej pasował?


I na koniec kilka informacji "technicznych":
  • Deseczka bielona lakierobejcą do mebli ogrodowych Altax (biały kremowy)
  • Nadruk: transfer Nitro (wydruk z drukarki laserowej), podkolorowany cienkim pędzelkiem farbą akrylową
  • Motywy wycięte z serwetki również podkolorowane farbami akrylowymi (kilka kwiatków w prawym dolnym rogu dodałam od siebie ;-) ).
  • Cieniowane patyną (bitumen)

sobota, 18 października 2014

Było sobie piórko

Choć paw to symbol pychy i puszenia się i zazwyczaj przypisywano mu negatywną symbolikę (choć nie zawsze, bo również symbolizuje też m.in godność, dostojność, zmartwychwstanie, odrodzenie (wiosnę), czy królewskość i dworskie życie), a i uważano, że pawie pióra przynoszą pecha (a jego głos nawet śmierć), to i paw i jego fascynujące pióra są jednym z piękniejszych motywów w sztuce, w tym również i ludowej ;-)

To jakże wobec powyższego mogłoby zabraknąć tego motywu w naszym Patynowym Domku?
Poza tym, to nasze piórko, to w rodzinie męża jest co najmniej od 30 lat...
Córcia przyniosła od babci kilka pawich piór - były nieco "zmęczone" już przed jej zabawą, zapewne nadgryzione zębem czasu. Nosiła je sobie jak największe skarby, z trzech zrobiła dekorację w doniczce wbijając je do kwiatka (jeszcze są na etapie "nie rusz" ;-)), a jedno porzuciła w garażu, które skrzętnie zagarnęłam (mam nadzieję, że teściowa wybaczy :-D ).



Odcięłam górną część piórka (niżej było zniszczone) i akurat spasowało do wolnej ramki na zdjęcie, jaką miałam. Jako tło wykorzystałam len obrazkowy (jest sztywny i nie trzeba go było naciągać).

Dekoracja przepiękna i już ostrzę sobie ząbki na pozostałe trzy pawie piórka :-D
Widziałabym je wszystkie w jednej większej ramie...

A póki co, na każdym spacerze rozglądam się za innymi piórkami do kolekcji - myślę, że to fajny motyw do domowej galerii.
Pozdrawiam


środa, 8 października 2014

Motylki

Obecnie robótkowo mało się u mnie dzieje - choć zdradzę, że powstają kolejne gwiazdki choinkowe ;-)
Wcale nie planowałam świąt w październiku, ale córcia "zaraziła" mnie ozdóbkami, kiedy zaczęła tworzyć z bibułki po swojemu ;-)

Ale ten post dedykowany jest motylkom - starszej pracy wyszytej na kanwie w kolorze brudnomiętowym (nawet do nich pasuje to tło, choć dziś pewnie pokusiłabym się o len ;-)). Niestety zdjęcie niewyraźne, bo wiszą na naszym słabo doświetlonym przedpokoju i to nad schodami i dość wysoko.

Mam nadzieję, że w Patynowym Domku doczekają się pięknej drewnianej oprawy (i ładniejszych zdjęć), a póki co - wiszą sobie w rameczkach z pleksi z IKEI ;-) (choć gdyby miały spaść to dobrze, że nie są za szkłem a rameczki są bardzo lekkie - bo pod nimi codziennie przechodzimy).
Sam patent na ramki mi się podoba - jeden kołek i wiszą 4 na raz ;-) Choć w wydaniu drewniano-sznurkowym podobałby mi się bardziej :D


niedziela, 31 sierpnia 2014

Poduszka dla męża

Wahałam się, czy pokazać wam tę pracę, ale ostatecznie jednak się zdecydowałam ;-)
To jedna ze starszych moich prac.
Poduszka powstała dla męża (wtedy jeszcze "chłopaka" ;-) ) i była żartobliwym prezentem ;-)
Uszyłam ją ręcznie, a że miał to być prezent, to zszywając przód i tył wbijałam igłę co krateczkę kanwy ("plecki" również są z kanwy), żeby szwy równo wyszły ;-). Tylko zamek wszyłam na maszynie.
Wzór odszyłam od gotowego haftu koleżanki mojej mamy.
Dziś, w dobie Internetu pewnie nie wybrałabym takiego wzoru ;-) , ale te 9-10 lat temu (jak ten czas leci!) możliwości dotarcia do wzorów haftów miałam ograniczone. Poza tym, wtedy jeszcze nie dostrzegałam (bo nie miałam porównania) w tego typu wzorach tych kanciastych form i braku półcieni ;-)


wtorek, 12 sierpnia 2014

Spike

Po Pinkie Pie przyszedł czas na kolejną pracę, dla drugiej córci ;-)
Wybrała Spike'a i już bez źlamdania, że nie rusza nogami ;-) czy coś :D
Z zachwytem powiedziała, że jest słodki i bardzo się ucieszyła :-)
Całe szczęście, że w tej kwestii moja Renia jest mniej wymagająca ;-)

Spike od razu został przyjęty do "Klubu" i wraz z jaszczurkami i konikami pognał budować dom ;-)




Sama radość tworzenia zabawek dla takiej pociechy :-)
Wzór pochodził z Turkusowego Hamaka, a kolory dobrałam sama z resztek mulin, oprócz fioletów - te kupiłam jako zamienniki z Ariadny i niestety jak porównacie mojego Spike z pierwowzorem, to widać, że moje fiolety są za jasne. Przez to "zgubił" się nos Spike i brwi ;-)
Najpierw przeszyłam je podwójną nicią, ale nadal słabo się odznaczały, więc poprawiłam jeszcze ciemnym różem wpadającym w fuksję - nasz Spike jest więc nieco dziewczęcy ;-)

środa, 23 lipca 2014

Poszewka na poduszkę

Starsza córcia marzyła o różowym kucyku Ponny o imieniu Pinkie Pie (postać z bajki).
Oryginalne zabawki są drogie, więc odkąd zobaczyłam wzór opracowany przez Emilkę z blogu http://www.mojapasjamojswiat.blogspot.com a zamieszczony tutaj pomyślałam, że spełnię marzenie córki.

Już prawie kończyłam wyszywać, gdy córcia ze łzami w oczach zakomunikowała mi, że ten konik to ma przecież ruszać nóżkami, a jak on będzie chodził jak ma połączone nóżki...

Ostatecznie dodatkowym nakładem pracy osiągnęłyśmy kompromis i powstała poszewka na poduszkę:


P.S. Kursik jak uszyć taką poszewkę znajdziecie na Turkusowym Hamaku :-)

środa, 9 lipca 2014

Moje klimaty, cz. 3.

W nawiązaniu do poprzednich postów:
Moje klimaty, cz. 1.
Moje klimaty, cz. 2.

chciałam wam pokazać mój wymarzony kredensik. Koniecznie musi być drewniany ;-) Jak już drewniany, to trudno by mi się było oprzeć drewnu bielonemu, ale żeby blat był w naturalnym kolorze - bardzo mi się takie zestawienie podoba :-)

Co prawda, wcześniej marzyłam o odrestaurowaniu jakiegoś kredensiku "z duszą" (nawet jeden upatrzyłam, ale był poza moim zasięgiem :-( ), ale mąż bardzo studził mój zapał (a że będą w nim korniki i zjedzą nam wszystko co drewniane w domu, a że będzie śmierdział, a że co nowe to nowe i takie tam...) i w niektórych kwestiach trudno mu nie przyznać racji, ale kto zakochany myśli racjonalnie? ;-)

Suma summarum porozglądałam się trochę po Sieci i upatrzyłam sobie takie cudo:


Drewno i wiejski styl to coś dla mnie, a że jest nowy, nie ma korników i nie wydziela nieprzyjemnego zapachu to coś dla męża ;-) Niech żyją kompromisy (oczywiście piszę to w nadziei, że główny inwestor zgodzi się na zakup kredensika w przyszłości ;-) )
 
Jest jeszcze druga wersja tego kredensiku, z prostą górą:


Niestety do naszej kuchni się nie zmieści :-(
Jeśli go wstawię to nie otworzę lodówki i będzie mało miejsca na krzesło przy stole (w planach).
Oczywiście można przearanżować kuchnio-jadalnię, żeby się zmieścił, ale straciłaby na funkcjonalności.
Na szczęście jest jeszcze wersja mini tego kredensiku (tylko, żeby listwa pod szybką też była falowana):

Tutaj akurat w ciemniejszym kolorze, bo na stronie producenta nie było zaprezentowanej tej wersji w bieli.


Jak już kredensik by był, to do kompletu by pasowała drewniana szafa w przedpokoju ;-):


Powyższe zdjęcia pochodzą ze strony meblo-wosk.pl


A do sypialni nakastliki:

Te akurat z innej strony, jak na znaku wodnym: www.meblewoskowane.pl


Wyżej wymienieni producenci mają jeszcze sporo perełek w ofercie, np. półeczki ścienne kuchenne - marzenie!

Ciekawa jestem, czy ktoś może zamawiał lub choć oglądał na żywo powyższe meble?
Czy też są takie ładne jak na zdjęciach? :-)
 
Choć u mnie to odległa przyszłość, kiedy choć kredensik będę mogła zakpić, to i tak warto marzyć :-)
Kto wie, może za rok, za dwa...
Oby tylko przez ten czas ta oferta nie zniknęła z rynku ;-)

poniedziałek, 30 czerwca 2014

szydełkowa serwetka

Jedna z moich ostatnich prac. Moja druga w życiu serwetka na szydełku :-) "Zwykły prosty wzór" jak to powiedziała moja babcia ;-) Wykonałam ją nieco grubszym kordonkiem, bo chciałam, aby była "mięsista". Myślę, że się nada do wielkanocnego koszyczka, a póki co - zdobi komodę :-)
Jak będę mieć więcej czasu i natchnienia, to chciałabym zrobić więcej podobnych serwetek i naszyć je na poduszki uszyte z lnu :-) Bardzo mi się podoba takie zestawienie.
Dziękuję za wzór Gryzońkowi :-)



Aria 5, 120 tex x 2, 100 g/425 m, kolor ecru



środa, 25 czerwca 2014

Dziadki klozetowe ;-)

Ostatnia Siłownia Twórcza na Turkusowym Hamaku, a właściwie praca, która zwyciężyła przypomniała mi o wyszywankach z "dziadkiem klozetowym", które wyszyłam w zeszłym roku. Myślałam, żeby je wykorzystać na Dzień Dziadka, ale jakoś się nie zdecydowałam, czy oby na pewno prezent będzie trafiony... I tak leżą, póki co, w szufladzie aż je jakoś przerobię na obrazki albo naszyję na jakieś dodatki łazienkowe.




Haft gobelinowy
Mulina: PND

niedziela, 22 czerwca 2014

Moje klimaty, cz. 2.

Chciałam wam pokazać płytki, jakie wybrałam do łazienki i kuchni do Naszego Patynowego Domku.
Przekopałam czeluście internetu i forum muratora, ale nie widziałam ich w żadnej aranżacji. Trudno mi uwierzyć, żeby tak klimatyczna seria była tak mało popularna. Do tego w przystępnej cenie ;-)

Może po prostu inwestorzy, którzy zdecydowali się na "Samarię Village" z serii DOMINO (Ceramika Tubądzin) nie chwalą się swoimi wnętrzami w sieci. Może też taki styl nieco wiejski nie jest modny, a jeśli już ktoś się na niego decyduje, to komponuje go np. przy użyciu... włoskich płytek ;-) Ileż widziałam pięknych wnętrz (kuchni, łazienki), a potem dotarłam do informacji, że płytki są włoskie. No cóż, teraz polskiej wsi szuka się za granicą ;-) Rozumiem jednak, że oferta polskich producentów jest mocno ograniczona, jeśli ktoś gustuje w takich retro, rustykalnych czy wiejskich klimatach.

Ja jednak "stawiam" na polską wieś i daję szansę polskim producentom ;-) Oby tylko się nie okazało, że półprodukty pochodzą np. z Chin :P

Tubądzin oferuje z serii "Samaria Village" zarówno płytki łazienkowe, jak i kuchenne :-) Dużym plusem jest utrzymanie tej samej faktury (struktura piaskowca), koloru (ścienne dostępne w 3 odcieniach, podłogowe w 2) i wymiarów w obu wariantach. Różne są tylko dekory.
Dzięki temu łatwo można utrzymać spójność wnętrz oraz zaoszczędzić na zakupie dodatkowych płytek (w razie pęknięcia lub doliczając zapas na ścinki).

Jak zobaczyłam to zdjęcie aranżacyjne (poniżej) to od razu mnie urzekło :-)
Wiadomo, że o wystroju wnętrz decydują też dodatki (drewniany regał, rama lustra i wiklinowy koszyczek), ale same płytki też idealnie wpasowały się w moją wizję :-)

Kiedyś pewnie nie zdecydowałabym się na beż, bo wydawał mi się mdły i nudny, ale wcale nie musi tak być.
Po pierwsze: dodatki. Można je wymienić i stworzyć inny styl wnętrza jeśli się nam znudzi, a poza tym, do beżu łatwo dobrać inny kolor ;-)
Po drugie: optycznie powiększa wnętrze, więc świetnie nadadzą się do małej łazienki.
Po trzecie: beżowe płytki są jak klasyka - moda minie, a one nie będą wyglądały na przestarzałe - są o krok za modą. Zawsze :-).

płytki łazienkowe samaria village

 Płytka 20 x 20 cm

Płytka dekoracyjna 20 x 5,7 cm

A tutaj z tej samej serii płytki kuchenne. Dekory mimo ograniczonej kolorystyki sprawiają nieco przytłaczające wrażenie, dlatego u mnie będą rozdzielone płytką bez dekoru (płytka z rysunkiem co druga).
Tylko nad kuchenką wykorzystam zamysł projektanta, czyli to, że dekory złożone razem łączą się w większą całość.

płytki kuchenne samaria village

Płytki kuchenne (dekory):
 chatka

 kurka

 zboże(?)

Strach na wróble


 Dekory kuchenne 20 x 20 cm

Zdjęcia pochodzą z: http://www.ceramika-domino.pl

sobota, 21 czerwca 2014

Moje klimaty

Uwielbiam drewno i cegłę :-)
Wydaje mi się, że to zestawienie idealnie pasuje do takich "wiejskich" klimatów.

Gdyby nasz domek powstał wcześniej, pewnie nie ziściłoby się moje marzenie o belkach stropowych i cegle na ścianie...
Nasz domek jest jak cud - nie sądziłam, że naprawdę to marzenie się kiedyś spełni i gdy na niego patrzę czasami czuję się jakbym oglądała dom kogoś innego, a nie nasz... Może dlatego przy każdej wizycie muszę sobie go podotykać ;-) :D

Belki stropowe

 Dla mnie zawsze będą "legarami", choć wiem, że to nie jest poprawna nazwa ;-)
Nie wiem jakim cudem udało mi się namówić męża na ich zakup i ściągnięcie ich z drugiego końca Polski...
Są to belki rozbiórkowe, pewnie z jakiejś stodoły jak to ocenił mąż ;-)
Mają urocze ślady po kornikach (ponoć wytrute, a belki są odkurzone ze 100-letniego kurzu) i w ogóle są tak pięknie stare, że nic tylko patrzeć ;-) Oczywiście jak ktoś lubi takie klimaty.
W tym właśnie problem, bo mój mąż nie za bardzo podziela mój entuzjazm w tej kwestii - wiem, że jeśli już "unudziłam" go na te belki, to wolałby "zwykłe", z nowego drewna albo jakiś zamiennik styropianowy :-/ (a najlepiej w ogóle ;-) ) i musi mnie bardzo kochać, że się na to zgodził, a potem jeszcze je zamontował...

Był to zwariowany pomysł, bo belki były zamówione "zdalnie", zapłacone, po czym oczekiwaliśmy na nie kilka miesięcy. Termin dostawy nieco się przedłużył i zaczęłam się denerwować, czy oby w ogóle do mnie dotrą, ale jednak logistycznie zorganizować transport na drugi koniec Polski to przecież jest wyzwanie...
Na szczęście właściciel firmy, w której je zamówiłam okazał się być uczciwy, odbierał każdy telefon i cierpliwie odpowiadał na wszystkie pytania. Służył też radą i indywidualnym podejściem do klienta.
Belki zamówione były w Regalii - mam nadzieję, że nie będzie to odebrane jako nachalna reklama, jeśli polecę tę stronę - jak dla mnie już samo jej oglądanie jej ucztą dla zmysłów :-)
Wielka szkoda, że nie mogę sobie pozwolić na takie wnętrze, jakie tam można obejrzeć, ale już i tak same legary to fragment Raju :-)


Belki jeszcze surowe:

 Tu po olejowaniu:

A tak po zamontowaniu. Widok od strony przedpokoju.
Ościeżnica również wykonana z belek rozbiórkowych, również zamówiona w Regalii, ręcznie ciosana ;-)

Ościeżnica była woskowana. Legary też takie miały być, ale cena wosku mnie przerosła (poza tym i tak nie był dostępny w miejscowych sklepach budowlanych). Na szczęście olej też dobrze się sprawdził.
Po olejowaniu (woskowaniu) rysunek drewna jest wyraźniejszy, drewno jest jakby "nawilżone" i odświeżone, a przy w dotyku jest jak naturalne drewno. Na pewno też olej lepiej się sprawdzi na zewnątrz, np. na tarasie (przypuszczam, że nie będzie się tak "odparzać" jak lakier). Nie jestem pewna tylko, czy zda egzamin na meblach ogrodowych (jeszcze takich nie posiadam i nie miałam okazji się przekonać ;-), mimo zapewnień wielu producentów.


Przy okazji kilka słów o cegle. Nasza ściana wymurowana została ze zwykłej cegły zakupionej w miejscowym składzie budowlanym (wcześniej odwiedziłam nawet cegielnię ;-)) tylko wybrałam taką mocniej wypaloną, żeby miała trochę ciemnych plamek i nie była marchewkowopomarańczowa ;-)
Oczywiście, najlepiej by było mieć cegłę ręcznie formowaną, np. hoffmanowską, ale koszty były zaporowe.
Lubię patrzeć na tę naszą cegłę, zwłaszcza na te fragmenty (krótka ścianka po prawej, która ograniczać będzie zabudowę kuchenną i lada), które wymurował mąż (a murarzem nie jest ;-) ).
Na stronie tytułowej mojego bloga w tle też jest nasza ściana z cegły ;-)
Będzie jeszcze fugowana (planuję wykorzystać w tym celu zaprawę do klinkieru, najlepiej kremową lub jasnobeżową) i zaimpregnowana (na pewno jak najmniej widocznym środkiem, bez połysku) i wtedy będzie jeszcze piękniejsza :-)
A po co to piszę - a po to właśnie, żeby pokazać wam, że niskim kosztem też można spełniać marzenia i że jak chcecie mieć ścianę z cegły a właśnie się budujecie, to nie dajcie sobie wmówić, że "lepiej jest ścianę wymurować z pustaków, otynkować, a potem obkleić cegiełkami" (czy to gipsowymi czy innym "wynalazkiem". No, chyba że obkleicie płytkami z prawdziwej ciętej cegły, ale po co mnożyć koszty? (Koszt zakupu pustaków, wynagrodzenie murarza, tynkarza, a potem jeszcze płacić za płytki i ich położenie lub "męczyć" się z tym samemu).
Jak tylko kochacie takie klimaty i chcecie mieć cegłę w domu to moim zdaniem - najprościej jest najlepiej! :-)
A jak się wam znudzi za 10-20 lat, to zawsze można ją (bez żalu) otynkować :P

Nasz dach

Z innych moich marzeń i klimatów, to dachówka (gdzie ja mogłam kiedyś marzyć o dachówce, zawsze myślałam, że jeśli w ogóle uda nam się stworzyć nasz domek, to będzie blacha ;-) "jak na kościele" - jak to nasi ceśle skomentowali, czyli marsylka (Koramic, ceglasta angoba).
W naszej najbliższej okolicy to jedyny domek z marsylką :-)

I moja duma - wycinane krokwie :-) Aż trudno uwierzyć, że panowie od dachu robili to pierwszy raz ;-)
Duże podziękowania szczególnie dla P. Andrzeja - nawet jak marudziłam, że kolor wyszedł za ciemny, to chłopaki przeszlifowali krokwie, żeby wyjaśniały nieco...


 Widok od spodu. Prawda, że nadbitka jest ładniejsze od podbitki? ;-)
 Dla zainteresowanych: nadbitka i krokwie są malowane Lazurą V33 kolor: dąb złocisty (czteroletnia ochrona)


wtorek, 10 czerwca 2014

"Dwoje dzieci z psem" - Tadeusz Makowski

To jedna z moich ulubionych prac. Dla mnie wyjątkowa.
Wzór opracowany na zamówienie na podstawie reprodukcji obrazu Tadeusza Makowskiego (różni się od oryginału kolorami).

Choć nie przepadam za kubizmem, tak przecież charakterystycznym dla Makowskiego, to kilka jego obrazów darzę sympatią. Często przedstawiał dzieci w scenach z życia wiejskiego - może dlatego, bo ciągnie mnie do wszystkiego co "rustykalne" i "wiejskie" ;-) - no, przynajmniej w odniesieniu do urządzania wnętrza, ciszy, spokoju i spotkań z Naturą :-)

"Dwoje dzieci z psem" to jakby obrazek moich dzieci - w czasie, kiedy go wyszywałam to jak wypisz, wymaluj moje córy :-) (pewnie podobieństwo przy tej kresce odkryje jeszcze niejeden rodzic ;-) ).




 Haft gobelinowy (półkrzyżyki)
Mulina PND (wg palety DMC)
 

A tak wygląda oryginał znajdujący się w Muzeum Narodowym w Warszawie:

zobacz także inne posty